Matyja: Czy demokracja bezpośrednia uszczęśliwia?
Demokracja bynajmniej nie czyni ludzi szczęśliwymi automatycznie, niemniej jednak gwarantowane przez konstytucję prawa do współdecydowania zwiększają satysfakcję z codziennego życia obywateli – przekonuje Mirosław Matyja.
Najprzeróżniejsze badania socjologiczne pokazują jednoznacznie, że ludzie w bardziej zdemokratyzowanych państwach są w większym stopniu zadowoleni ze swojego życia, niż ludzie żyjący w społecznościach semidemokratycznych lub w tych, które są demokracji zupełnie pozbawione.
Demokracja bynajmniej nie czyni ludzi szczęśliwymi automatycznie, niemniej jednak gwarantowane przez konstytucję prawa do współdecydowania zwiększają satysfakcję z codziennego życia obywateli. Z jednej strony idea demokracji umożliwia (albo powinna umożliwiać) podejmowanie decyzji politycznych, które leżą w interesie społeczeństwa, a z drugiej strony prawo obywateli do udziału w życiu politycznym ma również wartość samą w sobie. Te dwa aspekty przekładają się pozytywnie na „efekt szczęścia” obywateli w danej społeczności.
Czy szczęście można jednak zdefiniować? Według słownika języka polskiego „szczęście to uczucie wielkiego zadowolenia, radości, pomyślny los, powodzenie, czy splot pomyślnych okoliczności”. Uczucie szczęścia może być jednak krótko- bądź długotrwałe. Krótkotrwałość uczucia szczęścia to chwilowy stan, który jest zdeterminowany aktualnie występującymi zdarzeniami w naszym otoczeniu. W tym sensie człowiek jest szczęśliwy, ponieważ jest na przykład ładna pogoda, przebywa z przyjaznymi mu ludźmi lub po prostu został przez kogoś pochwalony albo wyróżniony itp. Oczywiście ten rodzaj szczęścia nie ma generalnie nic wspólnego z systemem demokratycznym.
Natomiast szczęście w sensie długofalowym odnosi się do naszego całego życia. Ten rodzaj szczęścia wiąże się z pytaniem, które ludzie zadają sobie często u schyłku życia: czy warto było żyć? Czy nasze umiejętności zostały zmarnowane czy dobrze wykorzystane? Ale i ten rodzaj szczęścia ma niewiele wspólnego z demokracją.
Pomiędzy tymi dwoma skrajnymi koncepcjami szczęścia leży zadowolenie i satysfakcja z życia. Aby ten stan ducha w miarę jasno określić, powinniśmy odpowiedzieć na, wydawałoby się, dość prozaiczne pytania: Czy jesteśmy zadowoleni z życia? W jakim stopniu mamy wpływ na nasze życie ?
Ciekawe jest to, że zadowolenie z życia mierzone ankietami w różnych sondażach można porównać że stopniem aktywności obywateli w procesie polityczno-decyzyjnym. W celu określenia wpływu udziału w życiu politycznym na deklarowaną satysfakcję z życia stosuje się zaawansowane metody statystyczne. Oprócz wyznacznika „demokracja” uwzględnia się przy tym dużą liczbę czynników społeczno-demograficznych, ekonomicznych i kulturowych, które wpływają na satysfakcję z życia. Wśród nich wymienić można takie jak wiek, płeć, wykształcenie, sytuację rodzinną, zawodową i finansową.
Badania „efektu szczęścia” w społeczeństwie pokazują, że ludzie, którzy żyją w krajach o funkcjonalnych instytucjach demokratycznych, są, pomijając wszystkie inne wskaźniki, znacznie bardziej zadowoleni ze swojego życia w porównaniu ze społecznościami w systemach niedemokratycznych.
Dotychczasowe rozważania nie uwzględniają, jak dotąd, różnicy między demokracją przedstawicielską i demokracją bezpośrednią.
Szwajcaria szczególnie dobrze nadaje się do badania wpływu bezpośredniej formy uczestnictwa w życiu politycznym na szczęście w sensie satysfakcji życiowej. Mimo iż wiele krajów posiada w swoich konstytucjach zapisy dotyczące instrumentów bezpośrednio demokratycznych, często wykorzystuje się je jedynie w celu potwierdzenia polityki rządu. W wielu przypadkach mają one charakter namiastkowy i służą stwarzaniu pozorów dopuszczania obywateli do procesu decyzyjnego. Decyzje w naprawdę ważnych sprawach są zwykle zastrzeżone dla parlamentu i rządu lub lokalnych polityków. Szwajcaria natomiast jest jedynym krajem, w którym obywatele mają wszechstronne, bezpośrednie i demokratyczne prawa do współdecydowania – i często z nich korzystają.
W tym państwie obywatele są rzeczywistym suwerenem i posiadają decydujący głos w sprawach o istotnym dla nich znaczeniu. Na szczeblu federalnym w Szwajcarii ostatnie słowo w sprawie zmian w konstytucji ma zawsze naród. Ustawy podlegają fakultatywnemu referendum, a 100 000 obywateli może za pomocą inicjatywy obywatelskiej wymusić referendum w sprawie nowego zapisu w konstytucji. Natomiast kantony i gminy mają dodatkowe prawa publiczne, wykraczające poza te na poziomie federalnym.
Na przykładzie badań przeprowadzonych w Szwajcarii możemy z ogromną dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że im większe są możliwości bezpośredniego uczestnictwa w demokracji, tym wyższe jest zadowolenie z życia obywateli. Wzrost satysfakcji z życia w państwie bezpośrednio demokratycznym, w porównaniu do demokracji parlamentarno-elitarnej, sprowadza się generalnie do dwóch istotnych przyczyn.
Pierwszy powód wiąże się z samym prawem obywateli do udziału w procesie podejmowania decyzji politycznych. Obywatele korzystają z możliwości wyrażenia swojej woli i tym samym zyskują poczucie bycia faktycznym współdecydentem w sprawach, które ich dotyczą. Zaspokojona zostaje w ten sposób podstawowa potrzeba człowieka, jaką jest aktywne kształtowanie własnego życia.
Poza tym ważnym elementem w demokracji bezpośredniej jest proces dyskusji, który toczy się w społeczeństwie oraz pomiędzy politykami i obywatelami. Przed referendum przekazuje się informacje i wymienia argumenty, co prowadzi wśród obywateli do ukształtowania własnej, niezależnej opinii w sprawie poddanej głosowaniu. Możliwość bezpośredniego wpływu na faktyczne decyzje stanowi dla wyborców zachętę do bardziej wszechstronnego i lepszego informowania się. To właśnie zdobyta wiedza, połączona z możliwością bezpośredniego udziału w życiu politycznym, daje obywatelom satysfakcję i zadowolenie.
Drugi powód dotyczy satysfakcji z rezultatu głosowania. W każdym referendum istnieje co prawda zawsze wygrana większość i przegrana mniejszość, niemniej jednak wyniki osiągnięte w drodze głosowania są skutkiem aktywności obywatelskiej, a nie manipulacji partyjno-państwowej lub lokalnych polityków. Politycy i administracja państwowa są w tej sytuacji zmuszeni do „posłuszeństwa” wobec społeczeństwa. Poza tym przegrana mniejszość doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że w ramach kolejnych referendów może stać się wygraną większością. Kwestie referendalne są bowiem różnorodne, tak więc raz należymy do wygranej większości, a innym razem do przegranej mniejszości.
Reasumując, należy więc stwierdzić, że zadowolenie w systemie demokracji bezpośredniej jest niejako podwójne: z jednej strony radość z wyników głosowania tych, którzy „wygrali”, a z drugiej strony zadowolenie wszystkich z korzyści wynikających z samego prawa do samostanowienia w ramach referendum.
Demokracja była latami postrzegana jako ustrój społeczno-polityczny dbający o to, aby władze państwowe i lokalne wychodziły naprzeciw życzeniom społeczeństwa i jak najlepiej je realizowały. Z biegiem czasu nastąpiło przewartościowanie i zdezawuowanie demokratycznej idei, a demokracja przedstawicielska już od dłuższego czasu w coraz mniejszym stopniu reprezentuje interesy wyborców/obywateli. Z tego powodu maleje również zadowolenie wśród społeczeństwa z tej formy demokracji.
Tymczasem demokracja powinna przyczyniać się do zwiększenia satysfakcji ludzi z ich życia w danym środowisku poprzez umożliwienie im dostępu do samostanowienia i uczestnictwa w procesie decyzyjnym. Stanowi to podstawową przyczynę tego, aby opowiadać się za rządami na wskroś ludowymi – w sensie demokracji bezpośredniej.
Odpowiadając na tytułowe pytanie należy stwierdzić, że demokracja bezpośrednia niekoniecznie nas uszczęśliwia, ale daje nam zadowolenie i satysfakcję, wynikające z prawa do współdecydowania o naszym losie.
Prof. Mirosław Matyja, koordynator merytoryczny Instytutu Demokracji Bezpośredniej
Źródło obrazu: Freepik