Król Federer. Felieton monarchistyczny (z przymrużeniem oka)

Moim zdecydowanym kandydatem na szwajcarskiego monarchę jest Roger Federer. Jego kariera sportowa dobiegła właśnie końca, ma więc dużo czasu na podjęcie nowego wyzwania – ironizuje Mirosław Matyja.

Zalety monarchii widoczne są szczególnie w sytuacjach kryzysowych, na przykład w Wielkiej Brytanii w czasie ostatniej wojny światowej. Aktywność dynastii Windsorów jednoczyła Brytyjczyków i wyzwoliła wśród społeczeństwa energię patriotyzmu. Ale nawet w czasach pokoju dom królewski może mieć ogromne znaczenie. Bez monarchii Belgia dawno rozpadłaby się z powodu konfliktu między Flandrią a Walonami, a autonomia regionów hiszpańskich byłaby bez autorytetu królewskiej dynastii z pewnością znacznie bardziej konfliktowa.

W Polsce istnieją zwolennicy systemu monarchistycznego, którzy uparcie głoszą potrzebę wprowadzenia monarchii, jako przeciwieństwa demokracji parlamentarnej.

Są to przeciwnicy systemu demokratycznego, którego i tak nie ma w Polsce, bowiem w naszym kraju należy raczej mówić o semidemokracji. Ale to trochę inna sprawa. Niemniej jednak monarchiści uważają, kompletnie błędnie, że monarchia jest lekarstwem na wszystko i ma skutecznie zastąpić polski rodzaj demokracji. Jedni z nich opowiadają się za monarchią dziedziczną, większość jednak jest zdania, że przyszły polski monarcha powinien pochodzić z wyboru.

Słuchając wypowiedzi polskich monarchistów, rodzi się pytanie: gdzie się oni uchowali?

Po pierwsze, monarchiści w Polsce chcą mieć króla, którego trzeba wybrać. Oczywiście wybrać niedemokratycznie, bowiem są oni przeciwnikami demokracji, a monarchię postrzegają – jak już wspomniałem – jako przeciwieństwo i zastępstwo demokracji. Należy zatem zadać monarchistom pytanie: jak chcą tego króla wybrać, kto mógłby kandydować i jakie kryteria musieliby spełniać potencjalni kandydaci? Niemniej jednak, należy się spodziewać, że kandydatów na monarchę w Polsce z pewnością nie zabrakłoby. Ciekawe jest tylko, który z nich byłby najlepszy i akceptowalny przez całe społeczeństwo polskie?

Po drugie, jaką władzę miałby ten król przejąć w Polsce? Wykonawczą, ustawodawczą, a może sądowniczą? Albo wszystkie trzy władze naraz i wówczas mielibyśmy monarchię absolutną? Ale tego monarchiści nie definiują precyzyjnie. Jeśli jednak mają na myśli rzeczywiście monarchię o charakterze absolutnym, to przyszły król powinien panować w oparciu o grunt teologiczny, a więc opierać swoje rządy na tzw. boskim prawie królów.

Po trzecie, skoro monarchiści odrzucają demokrację, godzą się automatycznie na Polexit, a więc opuszczenie przez Polskę Unii Europejskiej, bowiem warunkiem członkostwa w UE jest ponoć przestrzeganie elementarnych zasad demokracji. Z tym można by się jeszcze pogodzić, pod warunkiem, że przyszły polski król zrobiłby z Polski mocarstwo europejskie na miarę potęgi Jagiellonów.

Po czwarte, bardzo dziwi fakt negowania przez monarchistów zasad demokratycznych, a w szczególności demokracji bezpośredniej. Powinni przecież wiedzieć, że monarchia i demokracja nie przeczą sobie, ale się uzupełniają. Przykładów mamy w Europie sporo: Wielka Brytania, Belgia, Hiszpania, Szwecja, Norwegia i parę innych państw – wszystkie są przecież monarchiami i jednocześnie pielęgnują ustrój demokracji parlamentarnej. Natomiast miniaturowa monarchia, jaka jest księstwo Liechtenstein, funkcjonuje na zasadzie demokracji bezpośredniej. Polscy monarchiści nie odnoszą się jednak do doświadczeń wymienionych państw, stąd wnoszę ponownie, że dążą do wprowadzenia rządów absolutystycznych.

Po piąte, wróćmy do wyboru króla. Wiemy, że w Polsce powstają szkoły liderów, ale nie ma szkoły królów, która mogłaby pomóc w wyborze monarchy. Poza tym, liderów może być wielu, a król tylko jeden. Taka szkoła miałaby tylko wówczas sens, gdyby oprócz króla, jako głowy państwa, obsadzić królikami np. poszczególne województwa. Ale wówczas mielibyśmy zwierzyniec, a nie monarchię absolutną. Należy więc króla wybrać inaczej – na przykład przez protekcję lub sięgnąć do któregoś z wodzów partyjnych.

Reasumując, nie zazdroszczę polskim monarchistom zadania, którego się podjęli – jest to bowiem olbrzymie wyzwanie. Jedynym ratunkiem dla nich jest to, że prawdopodobnie nie wiedzą dokładnie, czego tak naprawdę chcą (oprócz króla) i dzięki temu mogą spać spokojnie. Niewiedza i opowiadanie bajek to przecież najlepszy środek na sen.

W Szwajcarii kwestia wprowadzenia monarchii wydaje się być, co jest paradoksalne, o wiele łatwiejsza niż w Polsce. Mimo zupełnego braku tradycji monarchistycznych i mimo długiego okresu funkcjonowania demokracji bezpośredniej.

Trzeba jednak przyznać, że znalezienie odpowiedniego kandydata na monarchę nie jest w również w tym państwie wcale takie łatwe, jakby się niektórym mogło wydawać. Obcokrajowcy sugerowaliby prawdopodobnie potomka Wilhelma Tella, jedynego Szwajcara znanego poza granicami helweckiego państwa. Zakładając jednak, że Wilhelm Tell w ogóle istniał, trudno jest znaleźć dzisiaj jego prawowitego potomka.

Moim zdecydowanym kandydatem na szwajcarskiego monarchę jest Roger Federer. Jego kariera sportowa dobiegła właśnie końca, ma więc dużo czasu na podjęcie nowego wyzwania. Jest pokorny i łaskawy oraz niewątpliwie ma wytrzymałość fizyczną i psychiczną, którą głowa państwa musi się dzisiaj wykazać. Mówi płynnie w kilku językach… i umie grać w tenisa. Fakt, że robi reklamę dla szwajcarskich firm świadczy o jego umiejętnościach integracyjnych. Nie zapominajmy też, że Roger Federer znany jest już teraz na całej kuli ziemskiej pod pseudonimem King Roger, a więc trzeba tą funkcję tylko zinstytucjonalizować.

Małym problemem może być jedynie kwestia następstwa tronu, ponieważ synowie Federerów są bliźniakami. Więc po abdykacji Rogera byłoby w Szwajcarii dwóch królów i to byłby z pewnością ewenement w skali świata.

Może ktoś zapyta, co z demokracją bezpośrednią w Szwajcarii w przypadku wyboru Federera na króla? Co z referendum, wetem i inicjatywą? Odpowiedz na to pytanie jest banalnie prosta. Federerowi jest to obojętne, bo on wyrósł w tym systemie i przyzwyczaił się do niego. A to, że chłopi i mieszczanie decydują sami o sobie, wcale mu nie powinno przeszkadzać. Wprost przeciwnie, król przecież nie jest od rządzenia! A podwładny lud i tak wie lepiej, czego potrzebuje – niech więc sobie rządzi za pomocą referendów. Poza tym Federer musi ufać swoim poddanym, bo z doświadczenia sportowego wie, że z publicznością nie ma żartów.

Czy jednak monarchia w Polsce i w Szwajcarii jest potrzebna? Dla polskich nostalgików na pewno tak, innych korzyści tu nie widać – nawet na najbardziej odległym horyzoncie.

A w Szwajcarii? Obywatele szwajcarscy zapewne nie zwróciliby na monarchę uwagi, zajęci głosowaniami referendalnymi na szczeblu samorządowym i państwowym.

 

Prof. Mirosław Matyja, koordynator merytoryczny Instytutu Demokracji Bezpośredniej

Źródło obrazu: Freepik

NEWSLETTER

Chcesz być na bieżąco z działalnością Instytutu Demokracji Bezpośredniej? Zostańmy w kontakcie! Koniecznie zapisz się na newsletter! Śledź nas też na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube i TikToku.