Kościół i demokracja bezpośrednia.
To właśnie Ewangelia odwołuje się do wolności człowieka i możliwości podejmowania przez niego wolnych decyzji. Istota chrześcijaństwa polega na promowaniu ludzkiej osoby i jej prawa do decydowania o własnym losie. – pisze prof. Mirosław Matyja w najnowszym tekście
Jakie miejsce zajmują religia i Kościół w strukturze naszego współczesnego społeczeństwa? Czy są to tylko anachronizmy zakłócające rozwój globalizacji i konsumpcji, czy też podstawa dla zbudowania społeczeństwa obywatelskiego?
Aż do drugiej połowy XX wieku demokracja nie była uważana przez Kościół katolicki za idealną formę rządów. Dopiero od czasu ogłoszenia Deklaracji o wolności religijnej Dignitatis humanae w ramach Soboru Watykańskiego II Kościół podjął próbę ustalenia nowego stosunku tej instytucji do zasad demokracji. Dzisiaj Kościół postrzega się sam jako część demokratycznego społeczeństwa obywatelskiego i jako „główny ruch na rzecz obrony i ochrony godności człowieka” (Jan Paweł II).
Niestety, w Polsce Kościół kojarzony jest ciągle jeszcze z sojuszem z władzą i zamknięciem się na demokrację. Nierzadko słyszymy opinie, że Kościół w Polsce ma problem z demokracją, a wolności obywatelskiej po prostu się boi. Mowa tu oczywiście o hierarchicznym strukturach Kościoła. Czy można się jednak zamykać na coś i bać się czegoś, czego po prostu brak?
Pojęcie Kościoła
Aby jednak w tych rozważaniach nie pojawiły się wątpliwości, powinniśmy sobie najpierw uświadomić, co kryje się pod pojęciem Kościoła, który podświadomie ciągle jeszcze utożsamiamy z kościelną hierarchią.
Tymczasem Kościół w sensie Soboru Watykańskiego II to Lud Boży, a więc szeroko rozumiane społeczeństwo. Słowo „Kościół” (ekklesia, z greckiego ek-kalein) oznacza „zwołanie”, czyli zgromadzenie ludu, na ogół o charakterze religijnym. Kościół składa się więc z konkretnych ludzi, obdarzonych naturalną wolnością, a rola wolnego człowieka w społeczeństwie, z jego wszystkimi prawami, które zapisane są w Ewangelii, ma w społeczeństwie centralny charakter. Nie trzeba tu przypominać, że historia Polski i Europy jest substancjalnie i nierozerwalnie związana z chrześcijaństwem, zarówno gdy chodzi o wymiar duchowy, jak i o sposób funkcjonowania całej wspólnoty Ludu Bożego,
To właśnie Ewangelia odwołuje się do wolności człowieka i możliwości podejmowania przez niego wolnych decyzji, a nie do nakazów i siły oraz elitarnego rządzenia państwem i społeczeństwem przez niedemokratycznie wybranych przywódców. Istota chrześcijaństwa polega na promowaniu ludzkiej osoby i jej prawa do samostanowienia, czyli decydowania o własnym losie. Nie da się ukryć, że są to cechy demokracji bezpośredniej w jej najlepszym wydaniu.
Konflikt między demokracją i Ewangelią?
Dlatego nieprawdą jest, że istnieje ideowy konflikt między demokracją a chrześcijaństwem. Podobnie nieprawdziwe jest istnienie sprzeczności między Ewangelią a ludzką wolnością. Mamy tu zupełnie odwrotne zjawisko. Kościół, głosząc prawdę Ewangeliczną, szanuje i popiera polityczną wolność i odpowiedzialność obywateli, a więc propaguje niejako rozwój społeczeństwa obywatelskiego.
I tu już jesteśmy przy demokracji bezpośredniej, która, w przeciwieństwie do innych systemów politycznych, wymaga aktywnego zaangażowania się obywateli w jej funkcjonowanie, przy jednoczesnym wyraźnym sprecyzowaniu moralnych kryteriów jej działania. Kryteria te wywodzą się pierwotnie z Ewangelii.
W przeciwieństwie do demokracji bezpośredniej parlamentarno-elitarny system rządzenia, a więc dominująca forma tego, co powszechnie nazywamy demokracją, opiera się na założeniach, których system ten nie może albo nie jest w stanie zagwarantować. Tego typu demokracja próbuje definiować się poprzez wartości społeczno-etyczne, których jednak sama nie tworzy, bowiem społeczeństwo, oprócz wyborów, jest pasywnym uczestnikiem procesu decyzyjnego. W tym kontekście współczesne demokracje, za wyjątkiem bezpośredniej, nie są, bo nie mogą być, źródłem prawdy, wolności i godności człowieka. Demokracje parlamentarno-elitarne, zwane też liberalnymi, starają się chrześcijańskie wartości, z większym lub mniejszym skutkiem, tolerować, albo pozorować ich przestrzeganie. Niemniej jednak są tak elitarnie skonstruowane, że zarówno ludzka wolność, jak i prawo do niezależnej decyzji w sensie prawa do samostanowienia, nie są respektowane w ich ramach.
Godność człowieka
Tymczasem to właśnie społeczeństwo jest zawsze źródłem i miernikiem prawdy i wartości etycznych. Obecnie w Polsce obywatele nie są w stanie wyartykułować wiążąco swojej woli, bowiem nie mają możliwości podejmowania decyzji, nie mówiąc już o mechanizmach kontrolnych wobec tzw. władzy. Ten przywilej przekazują w ramach wyborów parlamentarnych ich przedstawicielom na długi okres między wyborami. Jeśli jednak sposób wybierania tychże przedstawicieli, a więc ordynacja wyborcza, jest wadliwy i niedemokratyczny, wówczas dochodzi do sytuacji, w której zawsze ktoś (mniej lub bardziej nam znany, ale przecież obcy) podejmuje decyzje w naszym imieniu. To zjawisko kłóci się również z pojęciem godności człowieka, mającej także chrześcijańskie korzenie i wywodzącej się z zasady, że każdy człowiek jest jedynym bytem, którego Bóg pragnie dla niego samego.
Tam, gdzie religia zajmuje w społeczeństwie należne jej miejsce, jak na przykład od stuleci w Polsce, ważne są w systemie politycznym idee z niej zaczerpnięte. Niektóre z nich z biegiem czasu zostały tak dalece przyswojone i zsekularyzowane, że ich religijny rodowód staje się niewidoczny. Sztandarowym przykładem tego procesu jest właśnie pojęcie godności człowieka, które wbrew rozpowszechnionej opinii nie jest zdobyczą ani Oświecenia, ani żadnego systemu politycznego, ale jest ideą na wskroś chrześcijańską.
Ograniczenie wolności i brak możliwości samostanowienia uderza bezpośrednio w godność ludzką, a więc w tę wartość, która nadaje sens życiu, kształtuje pozytywny stosunek człowieka do siebie i otoczenia, uodparnia na próby manipulacji i zniewolenia, i kształtuje odpowiedzialność. Bez poczucia godności trudno jest budować społeczeństwo obywatelskie, a więc aktywne społeczeństwo, współuczestniczące w życiu społeczno-politycznym na szczeblu lokalnym i państwowym. Nie zapominajmy, że godność jest wartością fundamentalną dla całego porządku prawnego w państwie. Godność, podobnie jak wolność, ma charakter naturalny i pierwotny w stosunku do państwa i o tym nie wolno nam nigdy zapominać. Te obydwie wartości winny być respektowanie przez ustawodawcę i organy władzy.
W naszym kraju odnosimy wrażenie, że od ponad 30 lat Polacy uciekają od wolności, bo wydaje się im zbyt niebezpieczna. Oddają ją politycznemu decydentowi, który ją centralnie definiuje, zarządza nią i mniej lub bardziej umiejętnie reglamentuje.
Rodzą się zatem zasadnicze pytania: jak obronić polską demokrację? Co zrobić, by nasze społeczeństwo było bardziej obywatelskie, zdolne do dialogu, kompromisu i współdecydowania na każdym szczeblu decyzyjnym? Jak przekonać ludzi Kościoła, by nie uciekali od wolności i nie wpadali dobrowolnie w ramiona władzy? Wreszcie, co zrobić, by polska hierarchia kościelna włączyła się aktywnie w obronę i rozwój społeczeństwa obywatelskiego?
Wspólne dobro
W Polsce kultura społeczna w Kościele oparta na Ewangelii stoi na bardzo wysokim poziomie. Dlaczego więc nie przejąć tego zestawu wartości i norm do kultury politycznej, będącej podstawą dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego? Jedno jest pewne: bez szerokiego poparcia społecznego prawdziwa demokracja, a więc bezpośrednia, nigdy w Polsce nie zaistnieje. Rozdzielanie i osobne definiowanie kultury chrześcijańskiej i jej odpowiednika w polityce jest wygodne dla rządzących elit, ale nie ma sensu w procesie rozwoju aktywnego społeczeństwa obywatelskiego.
Warto tu przypomnieć słowa papieża Jana Pawła II wypowiedziane w roku 1999 w polskim parlamencie: „Kiedy (…) prawa człowieka są lekceważone lub deptane i gdy wbrew zasadom sprawiedliwości interesy partykularne stawia się wyżej niż dobro wspólne, wówczas zasiane zostaje ziarno nieuchronnej destabilizacji, buntu i przemocy”.
Demokracja bezpośrednia przeciwstawia się skutecznie partykularnym interesom decydentów, dla których ich własny zysk, obojętne czy wymierny, czy niewymierny, jest podstawą tego, co błędnie, ale świadomie, nazywają demokracją.
Warto uwolnić się od starych stereotypów sugerujących, że Kościół i demokracja to pojęcia równoległe i pokazać prawdę, która potwierdza sens bezpośrednio-demokratycznego modelu zarządzania państwem, opartego na tradycji i nauce chrześcijańskiej. W tym sensie system polityczny jest w gruncie rzeczy przede wszystkim troską o wspólne dobro, w którym społeczeństwo/Lud Boży winno współdecydować/samostanowić w sprawach, które go bezpośrednio dotyczą.
Prof. Mirosław Matyja, koordynator merytoryczny Instytutu Demokracji Bezpośredniej
Obraz autorstwa rawpixel.com na Freepik